Mamusiu, wróć do mnie❗️ Nie zostawiaj mnie tu❗️ Mamusiu! Mamusiu!
Maleńki Fistaszek nie rozumie, co się stało. Odkąd pamięta, była koło niego mama – dobra, ciepła, pachnąca mlekiem i miłością. Przytulała Fistaszka i lizała jego futerko, czyściła mały pyszczek i oczka. Nawet wtedy, kiedy Fistaszek zrobił się słaby a oczka zaczęła mu sklejać gęsta ropa. Nawet wtedy, kiedy bolał go brzuszek. Kiedy na skórze pojawiły się swędzące strupy. Dobra, ciepła, kochająca mama.
A teraz Fistaszek jest tu zupełnie sam – na zimnej, ciemnej ulicy. Nikt nie liże jego futerka, nikt nie przytula. Nie ma tu ciepła, mleka i miłości.
Mama nie przychodzi, chociaż woła ją i woła, resztkami sił. Mamusiu, wróć do mnie! Nie zostawiaj mnie tu! Mamusiu…! Mamusiu…
Tak go znalazłam. Nie wiem, jak stracił mamę. Może potrącił ją samochód. A może ktoś pozbył się chorego Fistaszka, wyrzucając go na ulicę.
Bo Fistaszek wygląda strasznie. Gęsta ropa skleja mu oczy i rozmazuje się po całym pyszczku. Tylna część ciała kociątka jest spuchnięta od biegunki. A pomiędzy futerkiem, kiedyś na pewno miękkim i puszystym ale dziś twardym od brudu, wyczuwam twardą skorupę.
Maleńki Fistaszku… Nie jestem twoją mamą, wiem. Ale zrobię wszystko, żeby ci pomóc. Obiecuję.
Lekarz mówi, że Fistaszek ma silny organizm i dużą wolę życia. Bo tylko to tłumaczy, dlaczego ten maluch jeszcze żyje. Pasożyty skórne zaatakowały całe jego małe ciałko. Strupy na skórze to miejsca zaatakowane przez świerzb i roztocza a potem nadkażone bakteryjnie. W oczkach Fistaszka jest poważna infekcja bakteryjna a odbyt i tylne łapki są odparzone od biegunki.
Doktor oświadczył, że nie jest w stanie zagwarantować wyniku leczenia, ale zrobi co w jego mocy, żeby uratować Fistaszka. Tylko że leczenie będzie dużo kosztować. Powiedziałam mu, żeby walczył o tego dzielnego maluszka. Co innego mogłabym zrobić? Przecież obiecałam Fistaszkowi i dotrzymam słowa.
Fistaszek dostał dożylny antybiotyk, lek przeciwświądowy, przeciwbiegunkowy i odżywczą kroplówkę. Doktor oczyścił mu oczka, pozdejmował odchodzące strupy, całą skórę oczyścił i podał lek przeciw pasożytom skórnym. Zdezynfekował odparzony odbyt i tylne łapki. Pobrał krew i próbki ze skóry w celu wykonania badań. Na koniec maluszek spędził godzinę pod tlenem.
Teraz jestem z Fistaszkiem z powrotem w domu. Dostałam dla niego płynny pokarm i postaram się mu podać. Jutro znowu mam przyjść do kliniki na podanie leków, oczyszczenie chorych miejsc, kroplówkę i tlen.
Nie jestem w stanie sama pokryć kosztów leczenia. Pierwszą wizytę doktor zrobił na kredyt, ale za kolejne muszę się już rozliczyć gotówką.
Bardzo Was proszę o pomoc dla Fistaszka. Niech nie umiera w takim smutku, bólu i samotności. Jeśli przeżyje, znajdę mu kochający dom i będzie miał przed sobą wiele długich, szczęśliwych lat. Nie wiem, czy damy radę go uratować. Ale musimy spróbować.