15 kwietnia 2025
Maluchy z dnia na dzień czują się coraz lepiej – bawią się, rozrabiają i z apetytem zajadają każdy posiłek. Ich metamorfoza to zasługa Waszego wsparcia i leczenia, które przeszły po tym, jak zostały znalezione chore i porzucone.
Niestety, najmniejsza z dziewczynek wciąż zmaga się z uporczywą biegunką. Jest bardzo drobniutka i znacznie słabsza od swojego rodzeństwa, ale dzielnie walczy i robię wszystko, by jej pomóc.
Trzymajcie za nią kciuki – wierzymy, że i ona wkrótce nadrobi zaległości.
Ewa

9 kwietnia 2025
Cztery maleństwa dzielnie walczą o zdrowie. U trójki z nich biegunka prawie całkowicie ustąpiła, niestety jedna malutka dziewczynka wciąż jest jeszcze słaba.
Na szczęście wdrożone leczenie przynosi efekty – koteczka, choć najmniejsza z miotu, ma apetyt i dobrze reaguje na terapię. Być może jej organizm potrzebuje po prostu więcej czasu, by nabrać sił.
Kociątka dużo śpią, ale coraz częściej zaczynają się ze sobą bawić – a to bardzo dobry znak, że już niedługo będą zdrowymi i wesołymi maluchami.
Kochani, z całego serca dziękujemy Wam za uratowanie tych maleństw. Nie ma nic piękniejszego niż ocalenie życia bezbronnej istocie.
Ewa
Zostawione na śmierć…
Nie wiem, jak można spojrzeć na bezbronne, maleńkie istoty i zdecydować, że nie zasługują na życie. Nie wiem, jak można wyrzucić je jak śmieci… i odejść. Bo tylko potwór potrafi zostawić cztery kocie dzieci na pewną śmierć.
Telefon odebrałam od pracownika wysypiska. Powiedział tylko: “Tu płaczą kociaki… ktoś je zostawił w pudełku…” Rzuciłam wszystko i pojechałam. Nie miałam pojęcia, co zobaczę – ale to, co zastałam, złamało mi serce. Znalazłam je szybko. Płakały tak głośno… ich maleńkie głosy pełne były bólu i rozpaczy.
W kartonie leżały cztery kocięta. Na brudnej, przesiąkniętej odchodami szmacie. Obok – kilka ziarenek suchej karmy, która i tak była dla nich niezjadliwa. Były głodne, wyziębione, chore i przerażone bo odebrane od mamy…
Każde z nich miało brzuszek wzdęty od biegunki, futerka sklejały im się od własnych odchodów. Takie maleństwa… tak strasznie cierpiące. Zabrałam je natychmiast i pojechałam do lecznicy. Lekarka nie wahała się ani chwili – od razu rozpoczęła leczenie. Wiedziałam, że jeśli nie zareagujemy natychmiast, one po prostu nie przeżyją.
Jedno z kociąt jest w stanie krytycznym. Nie ma jeszcze nawet miesiąca, a już przeszło przez piekło. Jest bardzo słabe, ma trudności z utrzymaniem temperatury ciała, nie chce jeść samo. Co kilka godzin trzeba je dogrzewać, dokarmiać strzykawką, obserwować, czy w ogóle jeszcze oddycha. Pozostała trójka również potrzebuje intensywnego leczenia. Kocięta są odwodnione, wyniszczone przez silną biegunkę i głód. Ich maleńkie ciałka nie mają już rezerw, z których mogłyby czerpać siłę.
Każde z nich musi otrzymywać codzienne kroplówki – dożylne i podskórne, antybiotyki, leki przeciwbiegunkowe, preparaty osłonowe na wątrobę i żołądek. Dodatkowo trzeba karmić je specjalistycznym mlekiem i karmą weterynaryjną przeznaczoną dla kociąt w stanie krytycznym. Patrzę, jak z jednej strony gasną, a z drugiej – jak walczą, mimo wszystko. Jak bardzo chcą żyć.
Ale sama nie dam rady dźwignąć kosztów ich leczenia. Ich życie zależy od tego, czy uda mi się zebrać środki na kontynuację terapii. Błagam, pomóż mi ratować te kocie dzieci. Porzucone, skrzywdzone, ale jeszcze nie straciły szansy. Ich życie dopiero się zaczęło – nie pozwólmy, żeby tak szybko się skończyło.
Każda złotówka to dla nich kolejny dzień. Każda pomoc to szansa, by któregoś dnia mogły zasnąć już nie z bólu, ale bezpiecznie – w ramionach człowieka, który je pokocha.