Muffinek pomaga małej Tosi w powrocie do zdrowia ❤️
24 luty 2025
7 stycznia 2024
Kochani, Tosia miała dziś zszytą ranę na główce. Tak jak pisałam poprzednio, musieliśmy poczekać aż stan maleństwa się poprawi, żeby przeprowadzić niezbędny zabieg.
Narkoza przebiegła bez problemów. Kociczka jest już w domu. Jeszcze jest troszkę śpiąca, ale czuje się dobrze. Jutro maleństwo będzie miało wizytę kontrolną i zmianę opatrunku.
Jeszcze raz z całego serca dziękuję Wam za całą pomoc i zaangażowanie w sprawę małej Tosi.
Ewa
4 stycznia 2024
Kochani, dziękuję Wam z całego serca. Zebraliśmy pieniądze na leczenie Tosieńki! Biedulka nadal nie chce jeść, ale krwawienie z noska już się więcej nie powtórzyło. Ale dostaje kroplówki i czysty tlen. Doktor mówi, że jest lepiej, ale że z podaniem Tosi znieczulenia i dalszymi zabiegami musimy jeszcze trochę poczekać.
Ale wiem już jedno. Kiedy Tosieńka wyzdrowieje, będzie miała kochający dom! To maleństwo widocznie tak bardzo złapało Was za serca, że kilka osób zadeklarowało, że chcą ją zaadoptować! Więc Tosia ma szansę na dobre, otoczone opieką i miłością życie.
Jeszcze raz dziękuję Wam za pomoc dla Tosieńki. Będę Was na bieżąco informować o jej stanie. Trzymajcie za nią kciuki!
Ewa
Maleńki szary cień tylko mignął mi przed oczami. Maleńkie srebrnoszare kociątko śmignęło pomiędzy stare kartony i ukryło się tam przede mną. Bałam się, że ucieknie jakąś szczeliną z drugiej strony i nie będę mogła go odnaleźć.
Na szczęście kociątko nie znalazło drogi ucieczki. Po dłuższej chwili usłyszałam płaczliwe miauknięcie, a chwilę potem Tosia (tak ją nazwałam) wysunęła niepewnie spomiędzy kartonów swoją maleńką, strasznie zakrwawioną główkę. Musiała krwawić też z noska, bo miała na nim zaschniętą już krew.
Starałam się nie poruszać, żeby znowu Tosi nie spłoszyć. Ale koteczka zrezygnowała z prób ucieczki albo wyczuła, że chcę jej pomóc. Już nie uciekała, dreptała tylko w kółko na swoich maleńkich, chwiejących się nóżkach i miauczała płaczliwie, jak to robią kocięta, kiedy zgubią mamę.
Na wszelki wypadek poczekałam pewien czas z nikłą nadzieją, że mama Tosi się pojawi. Niestety mama nie przyszła.
Tosia to kocie dzieciątko, ma nie więcej niż 4-5 tygodni. Bez matki nie miałaby szans na przeżycie na ulicy, nawet gdyby nie była pokaleczona. Kilka godzin bez jedzenia i picia zabije takie maleństwo. Wiedziałam od razu, że trzeba ją zabrać do lekarza. A Tosia chyba nie miała już siły, bo bez protestu pozwoliła mi się złapać. Zabrałam ją prosto do kliniki.
Doktor zbadał dokładnie Tosię. Powiedział, że rana na głowie maleństwa jest duża i mocno zanieczyszczona. W związku z tym Tosia powinna dostać antybiotyk, ale to nie jest możliwe – jej organizm jest jeszcze młodziutki i słaby, więc mogłaby tego nie przeżyć. Dlatego lekarz oczyścił tylko powierzchownie ranę i podał Tosi kroplówkę odżywczą. Jak tylko Tosia będzie troszkę silniejsza, będzie trzeba zrobić głębokie oczyszczenie rany i szycie w znieczuleniu.
Na razie nie wiadomo, co wywołało krwotok z noska. Obrażenia Tosi sugerują, że miała jakiś wypadek, więc może mieć jakieś poważniejsze urazy niż to, co widać z zewnątrz. Dlatego doktor mówi, że jeśli krwawienie się powtórzy, trzeba będzie koniecznie zrobić prześwietlenie.
Bardzo mnie martwi, że Tosia nie chce jeść. W klinice kilkakrotnie próbowali jej podać płynną karmę dla takich małych kociąt, ale nie zjadła ani troszkę. A ja już wiem, że jeśli kociątko nie je, to jest bardzo zły znak.
Doktor mówi, że trzeba przede wszystkim ustabilizować stan Tosi i że najbliższa doba pokaże, czy Tosia ma szansę przeżyć. W tym czasie musi mieć kroplówki, będą jej również podawać tlen.
Z całego serca proszę Was o pomoc dla Tosieńki. To jeszcze dzieciątko, nawet nie poznała jeszcze życia. Nie chcę, żeby umarła. Jeśli nie umrze, będzie miała przed sobą jeszcze wiele lat a ja postaram się znaleźć jej dom. Tylko niech przeżyje… Błagam, nie pozwólmy jej umrzeć.